Październik był dla mnie luźniejszym okresem treningowym, ale mega intensywnym pod kątem innych spraw około-rowerowych. Między innymi zrobiłem to, co od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie – otwarte treningi MTB z dużym naciskiem na naukę techniki.
Przeprowadziłem cztery takie spotkania – każdy w soboty o godzinie 10:00. Na pierwszym pojawiło się kilka osób, na następnych między 10-15. Przekrój wiekowy – między 8 a 70 lat. Przekrój poziomów – od totalnie początkujących (trzeci raz na rowerze mtb) aż do zaawansowanych zawodników. Różni ludzie, różne umiejętności, różne pytania. Sam przy okazji wiele się nauczyłem. Niektóre problemy rowerzystów-amatorów mocno mnie zaskoczyły. Jeżdżąc na rowerze 20 lat, wiele czynności i ruchów wykonuje automatycznie i nigdy bym nie pomyślał, że np. pokonanie krawężnika może stanowić problem…Cóż, 20 lat temu z pewnością też miałem z tym kłopot.
Myślę, że przeprowadzone treningi były fajną lekcją zarówno dla uczestników, jak i dla mnie.
Poniżej kilka moich przemyśleń i wniosków na temat techniki w kolarstwie górskim. Niektóre z nich powstały właśnie w trakcie otwartych treningów.
Problem z techniką polega na tym, że kolarstwo nie należy do sportów typowo technicznych. Jest to przede wszystkim dyscyplina wytrzymałościowa – wykonywanie tych samych, niezbyt skomplikowanych ruchów, miliony razy. Samo kręcenie pedałami faktycznie nie wymaga zbyt dużych umiejętności. Nie jest to chociażby tenis ziemny, czy masa innych sportów, gdzie bez nauki poprawnej techniki, nic się nie zdziała.
Ta łatwość jazdy rowerem, jest oczywiście dużą zaletą. Każdy może usiąść w siodle, naciskać na pedały i cieszyć się poruszaniem na przód. Bez mozolnej nauki jakichś skomplikowanych ruchów, bez konieczności indywidualnej pracy z trenerem. Wszystko jest ok, dopóki osoba rozpoczynająca przygodę z jazdą na rowerze, nie zacznie podchodzić do tej aktywności bardziej ambitnie. Wyjaśnię to na przykładzie Pana Marka (zbieżność imion przypadkowa)
Pan Marek kupuje sobie rower. Jakiś tam rower górski. Pierwszy raz wsiada na taki sprzęt. Bardzo mu się podoba. Łapie zajawkę i zaczyna jeździć więcej i więcej. Po dwóch latach regularnej jazdy po lesie, decyduje się na pierwszy start w lokalnych zawodach – Maraton MTB. Płaskie, szybkie ściganie bardzo mu się podoba. Chce być coraz lepszy i lepszy. Kupuje drogi sprzęt, pomiar mocy, dostaje plany treningowe. Ciężki, systematyczny trening przynosi efekty – Pan Marek zajmuje lokaty już w TOP20 w maratonach, które jeszcze niedawno kończył gdzieś pod koniec stawki. Super. W kolejnym sezonie Pan Marek decyduje się na coś nowego – start na maratonie w górach. Okazuje się, że Pan Marek zupełnie nie radzi sobie w takim terenie. Bezsensowne telepanie się po takich nierównościach – to nie dla niego. Odpuszcza ten temat. Znajomy przekonuje naszego bohatera do startów w zawodach XC. Pan Marek śmieje się ze znajomego – „phi, dystans 15-stu kilometrów?! Ja na maratonie robię 60, ha!” Po kilku rozmowach, Pan Marek jednak daje się przekonać do startu w zawodach XC. Mnóstwo zakrętów, sztywnych podjazdów, stromych zjazdów hopek i jeszcze jakieś sztucznie ułożone kamienie – Pan Marek zupełnie sobie nie radzi. To nie dla niego takie kręcenie się w kółko. Pan Marek wraca do swojego królestwa – płaskich maratonów . Tam czuje się najlepiej, tam jest prawdziwe, szybkie ściganie. Niestety Pan Marek nigdy takiego maratonu nie wygra, ponieważ podstawowe umiejętności techniczne przydają się również tam.
Historia Pana Marka nie jest odosobniona. Takich osób (Pań również) jest mnóstwo. Takie osoby nie zachowały odpowiedniej kolejności procesu treningowego, w którym nawyki techniczne stanowią pewną podstawę. Oczywiście dotyczy to przede wszystkim kolarstwa górskiego, ale szosy w pewnym stopniu również.
U dzieci przychodzi to dość naturalnie. Dzieciak nie zaczyna nagle jeździć długich dystansów, czy kształtować siły, szybkości, wytrzymałości. Dzieciak jedzie z kolegą do lasu, buduje hope i skacze przez pół dnia. Bawi się rowerem i w zupełnie naturalny sposób uczy się techniki.
Jeszcze nie słyszałem o przypadku, żeby dorosła osoba, zaczynając przygodę z rowerem, poszła do lasu trochę poskakać ze swoim rówieśnikiem. Raczej nie brzmi to normalnie. Zazwyczaj wygląda to tak, jak u Pana Marka.
Wciąż niewiele osób zwraca uwagę na technikę, a recepta jest prosta -regularnie wprowadzać elementy techniki do swojego planu treningowego. Jak? Wydaje się, że są dwie sensowne opcje:
1 – Przed dwoma- trzema treningami w tygodniu, 15 min poświęcić na zabawę z rowerem.
2 – Całą jednostkę treningową poświęcić na technikę.
W jaki sposób pracować nad techniką?
Z pewnością najlepszą opcją jest indywidualny trening z trenerem od techniki. Wiadomo, że to zazwyczaj kosztuje, zabiera sporo czasu i ogólnie jest spore zamieszanie. Mimo wszystko uważam, że warto choć raz się umówić na takie spotkanie i zobaczyć jak to wygląda. To trochę tak, jak ta nauka gry w tenisa. Nie słyszałem, żeby ktoś nauczył się grać dobrze w tenisa, bez skorzystania z usług trenera. W kolarstwie jest o tyle lepiej, że być może wystarczy tylko jedno spotkanie, które będzie stanowić „bazę” wiedzy przydatną w samodzielnych treningach techniki.
Jak nie chcesz trenera, to taką bazę znajdziesz też z pewnością w rozmaitych źródłach. Internet, książki itp. Porad i artykułów na temat poprawnej jazdy rowerem jest mnóstwo. Nie będę tutaj tego powielał, bo to nie ma sensu – „zgugluj” sobie 🙂
Krótki schemat pracy nad techniką „sam sobie” może wyglądać na przykład tak:
– Czytasz „zguglowane” artykuły, lub kupujesz książkę. Uczysz się teorii podstawowych manewrów takich jak np. zakręcanie, zjeżdżanie, podjeżdżanie, pokonywanie przeszkód itp.
– Wychodzisz na rower: Zaczynasz od stójki – balans ciałem. Później jazda na wprost z przenoszeniem ciężaru ciała lewo-prawo. Ustawiasz slalom np. z kilku bidonów – kilka razy go pokonujesz. Ustawiasz kij/pieniek – najeżdżając na niego prostopadle, starasz się go pokonać, nie dotykając oponami. Wyznaczasz sobie krótką rundę (może być za pomocą leżących pni drzew, kijów, taśmy) np. na 1km – ma mieć dużo różnych zakrętów (ciasnych i szerokich), krótki stromy zjazd i sztywny podjazd, najlepiej też trochę piachu, korzeni itp. Jeździsz po takiej rundzie – najpierw wolno, później coraz szybciej. Bawisz się rowerem. Oczywiście cały czas starasz się pamiętać o wszystkich zasadach, które przeczytałeś w artykułach lub dowiedziałeś się od trenera.
Tak mniej więcej może to wyglądać.
Jeżeli nigdy nie robiłeś tego typu treningów, lub nie ścigasz się regularnie w zawodach XC/DH/4X – prawdopodobnie masz spore braki w technice. Jeździsz 20 lat rowerem? Przyjeżdżasz w czubie maratonów? Nie szkodzi – wciąż nie wykluczone, że nie do końca potrafisz jeździć na rowerze.
Podsumowując: Nie bądź jak Marek – pracuj nad techniką 🙂
Zapraszam na otwarte treningi. Szczegóły niebawem TU.
Fot. okładkowe: TMFoto
Takie treningi z innymi osobami fajnie działają na pobudzenie do pracy i w pewien sposób motywują. Najlepszym uczuciem jest właśnie świadomość, że pomogło się komuś, odpowiedziało się na jego pytanie, pokazało technikę, którą samemu się stosuje :)super!