Po Mistrzostwach Europy był czas na odpoczynek. Mniej treningów, wyjazdów i ścigania.
Chwila luzu i powrót do mocniejszego trenowania. Coś jednak poszło nie tak. Dziwne osłabienie zmusiło mnie do ponownego odpuszczenia kilku dni konkretniejszej jazdy. Ciężko powiedzieć co się działo z moim organizmem. Całe szczęście to już za mną. Kolejna lekcja i nauczka na przyszłość: „czujesz się źle – odpocznij”. Niby proste i oczywiste…ale czasem trudne do wykonania.
Pomimo tego, że treningi nie poszły tak jakbym chciał, zdecydowałem się na start w Austrii. W Polsce, w tej części sezonu, zdecydowanie brakuje dobrego ścigania XC. Trzeba było wybrać się gdzieś dalej. W sumie fajnie. Miałem ochotę na jakiegoś dalszego „tripa” 🙂
Wyścig o nazwie „Rund um den Roadlberg” w niewielkiej miejscowości Wintersdorf, położonej w górnej Austrii. Jak na międzynarodową rangę UCI C2, charakter wyjątkowo kameralny. Zawody organizowane przez lokalny klub, ze startem na terenie niewielkiej karczmy.
Trasa całkiem fajna – naturalna, techniczna, ze sporą ilością przewyższeń. O ile cała oprawa wyścigu wyglądała dość skromnie, to obsada już bardziej konkretna, adekwatna do rangi wyścigu. Co prawda nie było nas wielu, ale nie zabrakło mocnych nazwisk. Pojawili się zawodnicy z Czech, Niemiec, Szwajcarii, Węgier, Słowacji i oczywiście Austrii.
Co do mojego występu – wyszło w miarę ok. Po kiepskim początku, z rundy na na rundę było coraz lepiej, co ostatecznie pozwoliło na zajęcie 12-tego miejsca. Jeszcze w końcówce mogłem powalczyć nawet o ósmą pozycję, ale pojawił się problem ze skurczami. (TU wyniki)
Wynik bez szału, jednak biorąc pod uwagę to dziwne osłabienie, jestem zadowolony. Mam nadzieję, że z czasem będzie jeszcze lepiej i pojadę kilka dobrych wyścigów w drugiej części sezonu. Najbliższa okazja już w niedzielę – 27.08, ponieważ startuję na Pucharze Świata we włoskim Val di Sole. Sam nie wiem co mnie bardziej cieszy – start na tak dużej imprezie, czy sam pobyt i trenowanie w tym pięknym miejscu.
Właśnie siedzę sobie na tarasie na wysokości 1500m i mam tak niesamowity widok, że ciężko to opisać. Zbliża się zachód słońca, więc kończę posta, robię herbatę i delektuje się chwilą 😉
Dodaj komentarz