No to zaczynamy – 11. sezon z licencją można uznać za otwarty! 🙂
Otwieram go klasykiem, czyli austriackim Kamptal Klassik Trophy. Wyścig z wysoką, międzynarodową rangą UCI C1, na który zjeżdża się wyjątkowo dużo mocnych zawodników.
Do Austrii jechałem z optymizmem, jednak bez większych oczekiwań. Znam swój organizm i dobrze wiem, czego
mogę się po nim spodziewać na początku sezonu. Prawie pół roku bez ścigania w XC daje o sobie znać – zawsze potrzebuje kilku startów, żeby wejść na właściwe obroty. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony fajnie by było zacząć dobrym wynikiem – to z pewnością dobrze robi na głowę. Po długim, solidnie przepracowanym okresie przygotowawczym, efekty swojej pracy chce się widzieć tu i teraz. Z drugiej strony jednak, najważniejsze starty są za kilka miesięcy i wtedy forma powinna być najwyższa. Obserwowanie, jak z wyścigu na wyścig dyspozycja rośnie, też jest bardzo przyjemne, też dobrze robi na głowę.
Co roku, jestem bliżej opcji nr. 2 i tym razem zaczyna się podobnie. W Langenlois pojechałem porównywalnie jak w poprzednim sezonie, zajmując odległe 53-cie miejsce (TU pełne wyniki). Nie czułem się jakoś dramatycznie źle, jednak brakowało tego czegoś. Zamiast się ścigać, jechałem swoim tempem, jakoś tak bez przekonania.
Pozytywnym akcentem całego wyjazdu, był dobry występ jednego z moich podopiecznych – Konrad Czabok – 12 miejsce w kat. junior 🙂 Jak na pierwsze zawody XC w tej kategorii, to bardzo przyzwoicie. Ogólnie, młodzi zawodnicy z Warszawskiego Klubu Kolarskiego zaprezentowali się bardzo ładnie. Miło się patrzy, jak klub w którym sam zaczynałem, idzie do przodu i prężnie się rozwija. Mam ogromną przyjemność współpracy z WKK i bardzo to sobie cenię 🙂
Następny start – prawdopodobnie dopiero 15.04 – Puchar Polski XCO w Białymstoku. Ścigania mi potrzeba, ale wyścigów brak, lub inne weekendowe obowiązki wzywają…Pozostaje ustawka z mocnymi juniorami 😉
Dodaj komentarz