Puchar Mazowsza, czyli cykl lokalnych imprez XC. W sam raz na treningowe „palenie” nogi przed Mistrzostwami Polski. Treningowe, wcale nie znaczy łatwe, czy przyjemne. Wręcz przeciwnie. Ściganie na treningowym zmęczeniu zazwyczaj jest ciężkie. „Zamulony” organizm nie ma ochoty wejść na wysokie obroty. Samemu, podczas treningu, ciężko jest się zmusić do maksymalnego wysiłku. Tu z pomocą przychodzą zawody niższej rangi. Dyspozycja i wynik mają mniejsze znaczenie, a najważniejsze jest po prostu solidne „ujechanie się”. W tym przypadku, była to „kropka nad i”, czy też „wisienka na torcie”, która zakończyła mocniejszy okres treningowy, mający na celu ostateczne przygotowanie do najważniejszej imprezy sezonu – Mistrzostw Polski MTB XC.
Lokalizacja zawodów bardzo fajna, 500 metrów od mojego miejsca zamieszkania 😉 Trasa szybka, z kilkoma podjazdami, płaskimi odcinkami i oczywiście sporą ilością piachu. Tego na Mazowszu nam nie brakuje . Piaszczyste podłoże jest raczej mało lubiane przez kolarzy, ale jakby na to nie patrzeć, to również jeden z technicznych elementów. Płynna jazda w piachu wymaga pewnych umiejętności. W górach mają karkołomne zjazdy z korzeniami i kamieniami, a my mamy piach. Trochę niesprawiedliwe.
Jak na Puchar Mazowsza, obstawa całkiem mocna – przyjechali m.in. Marceli Bogusławski, Bracia Budzińscy, czy mój team-owy kolega – Michał Neumann. Brak innych imprez xc w Polsce w tym terminie, na pewno korzystnie wpłynął na frekwencje. No i fajnie.
Ruszyliśmy o 14:30. Chwilę po starcie zdecydowałem się na odjazd. Plan był prosty – jechać na maksa przez cały wyścig, najchętniej chwilę przed wszystkimi. Jeszcze przez pierwsze dwa okrążenia jakoś to wyglądało. Prowadziłem z niewielką przewagą. Później jednak „dospawał” do mnie Marcel, Karol Ostaszewski i jeden z „Buzików” (sory, ale braci bliźniaków nie odróżniam) Chwilę odpocząłem na kole chłopaków i znów zdecydowałem się na mocniejsze „depnięcie”. Jak maks, to maks, bez czarowania. Po dłuższej chwili mocnej jazdy, na kole został już tylko Marcel. Wyszedł na zmianę, a ja już solidnie ujechany, nie byłem w stanie utrzymać jego tempa. Druga połowa wyścigu wyglądała mniej ciekawie – Marcel powiększał przewagę, ja jechałem swoje na drugim miejscu. Po ośmiu okrążeniach, na mecie zameldowałem się ze stratą 35sek. Trzecie miejsce zajął Karol Ostaszewski. TU wyniki.
Runda łatwa i płaska…a jednak było mega ciężko. Wszystko zależy od tempa w jakim się jedzie. Niezły ogień był. Trochę na własne życzenie, no ale właśnie o to chodziło. „Kropka”, czy też „wisienka” postawiona. Pora na MP —–> start w najbliższą niedzielę o 15:30 !:)
fot. okładkowe: Adam Starzyński
Dodaj komentarz