Puchar Polski XCO 2018 ruszył. Przyznam, że trochę tęskniłem. Przede wszystkim za „wyścigowymi” znajomymi z którymi nie widziałem się jakieś pół roku. Lubię tych ludzi, lubię ten klimat. Atmosfera dość luźna, bez zbędnej spiny. Można zbić pionę, chwilę porozmawiać, solidnie się pościgać, znów zbić pionę i porozmawiać. Współzawodnictwo w czystej postaci.
Do startu podszedłem z dystansem, bez wygórowanych oczekiwań. Po pierwszych zawodach w Austrii dobrze wiem, że znów potrzebuje kilku wyścigów, żeby jeździć szybciej. Znów, bo scenariusz powtarza się kolejny rok z rzędu. Tak jakoś mam. Modyfikacja treningów przed sezonem niewiele zmieniła w tym temacie. Może to i lepiej. Wysoka forma na początku sezonu mogłaby być niepokojącym sygnałem (trzeba szukać pozytywów…:D)
Zgodnie z przypuszczeniami – szału nie było. Źle też nie, ale…. chciałbym widzieć wyraźny progres, którego na chwilę obecną brakuje. Porównując ten start do zeszłego roku (podobne warunki, ta sama trasa, ten sam okres) pojechałem niemalże identycznie. Zarówno jeśli chodzi o czas, jak i pozycję (6 lokata – TU wyniki) Czułem się ok, nie popełniłem większych błędów i w sumie jestem usatysfakcjonowany. No…może poza początkiem wyścigu, który pojechałem źle i zbyt zachowawczo. Oczywiście ambicje mam większe, ale z drugiej strony cieszy mnie przyzwoita, stabilna forma. Wierzę, że to „coś więcej” przyjdzie niebawem 🙂
Na koniec jeszcze kilka słów o stawce zawodników, w której przyszło mi się ścigać w ten weekend. Zabrakło najmocniejszych, ponieważ równolegle odbywał się Puchar Słowacji z międzynarodową kategorią UCI. Trzeba jednak przyznać, że nudy nie było, a wyścig wcale nie był na słabym poziomie. Zwycięzca – Krzychu Łukasik, pokazał mega moc i udowodnił na co go stać. Bracia „Budzikowie” trochę zaskoczyli i pojechali świetny wyścig. Super, że Oskar wrócił do konkretnego ścigania w XC i prezentuje wysoką formę – miło ścigać się z kumplem z którym rywalizowałem jeszcze za czasów juniora. Niewielu takich „dinozaurów” zostało 😉 Do samego końca, o piąte miejsce walczyłem z Michałem, który z pewnością jeszcze się rozkręci w trakcie sezonu. Za naszymi plecami dzielnie napierali „młodzi gniewni” i koledzy z zagranicy.
Podsumowując – fajnie, że Puchar Polski XCO trzyma poziom. Zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Oczywiście szkoda, że nie są to wyścigi z międzynarodową kategorią UCI (poza Wałbrzychem i Jelenią Górą) , ale to wciąż najważniejszy cykl imprez XCO w kraju, na którym warto się pojawiać.
W najbliższy weekend nadrabiam zaległości na uczelni, a za niecałe dwa tygodnie druga edycja PP XCO w Lublinie! 🙂
Foto okładkowe: Mateusz Lorenc
Dodaj komentarz