Pierwszy wpis w zakładce „treningi”, więc na wstępie wyjaśnię o czym będę chciał tu pisać, a czego będę unikał. Na pewno nie będą to teksty o metodyce treningu . Książek, artykułów i źródeł internetowych na ten temat jest już dużo. Jeżeli chcesz się dowiedzieć jak masz trenować, z jaką intensywnością i ile godzin w tygodniu…to tu się tego nie dowiesz. Jeżeli chcesz poczytać o bólu, cierpieniu i litrach potu wylanych na treningach…też źle trafiłeś. Mnóstwo jest już tekstów o tym, jakie kolarstwo jest trudne, bolesne, ileż wyrzeczeń kosztuje…”no pain, no gain” itp. Trochę to już nudne.
Na pewno pojawią się tutaj kwestie związane z wyczynowym uprawianiem sportu. Takie, których sam doświadczam i uznam za warte podzielenia się nimi. Pojawią się wpisy o regeneracji, podróżach, zgrupowaniach, połączeniu życia codziennego z treningami.
Przede wszystkim jednak, będę chciał udowodnić, że trening to coś więcej niż patrzenie na cyferki, jazda z określoną intensywnością i wykonywanie zadań.
Trening to coś więcej niż poprawa kondycji fizycznej.
Wyczynowy sport to nie krew, pot i łzy. Faktycznie są chwile bólu i cierpienia, jednak zajmują niewielki procent całego czasu spędzonego na treningach.
Wyczynowy sport nie polega jedynie na osiąganiu jak najlepszych wyników podczas zawodów. Chęć bycia lepszym od innych z pewnością jest czasami bodźcem motywującym, ale nie tylko o to w tym chodzi.
Wyczynowe uprawienie sportu to przede wszystkim angażowanie się na 100% w realizację swojej pasji, a więc robienie tego co się kocha i z czego się czerpie przyjemność.
Wyczynowy sport to szkoła życia z której można wynieść bardzo wiele przydatnych lekcji.
Tak to właśnie widzę i tak to będę przedstawiał w kolejnych wpisach 😉
PZDR!
I o to chodzi, wystarczająco jest już w internecie cierpiętników, którzy dokonują na treningach heroicznych aktów poświęcenia, a na wyścigach ledwie ciągną w końcówce 😀 Pozdro Jezior 😀