• 11 stycznia 2017

Mistrzostwa Polski CX, Sławno, 15.01.2017

Mistrzostwa Polski CX, Sławno, 15.01.2017

Mistrzostwa Polski CX, Sławno, 15.01.2017 1024 683 Maciej Jeziorski - Trener i zawodnik kolarstwa

Sławno kojarzy mi się bardzo dobrze- dużo fajnych imprez, które z reguły jechałem na przyzwoitym poziomie. Nawet zeszłoroczne wyścigi  cx poszły tu całkiem ok. Miałem nadzieję na powtórkę. Chciałem pojechać tak, żeby być z siebie zadowolony.

Temat nr1 tych misztrzostw – pogoda. Faktycznie, aura dała „popalić”. Pech chciał, że prawdopodobnie najmroźniejsze dni tej zimy (oby), trafiły właśnie na weekend rozgrywanych zawodów. Jeszcze na kilka dni przed startem, dodatnie temperatury zapowiadały błotne, mokre warunki. Nic z tego – opady śniegu i  coraz chłodniejsze dni zamieniły charakter trasy o 180 stopni – z typowo belgijskiej, na typowo syberyjską.

Przyznam, że gdyby to były zawody jakiejkolwiek innej rangi – o Puchar Polski, Puchar Prezesa czy innego Wójta, z pewnością bym nie wystartował. Starty w CX nie są dla mnie aż tak istotne, a na pewno nie na tyle, żeby narażać swoje zdrowie przy -15-stu stopniach. No ale…MP to MP – warto się pokazać .

Wyjazd dzień przed ściganiem  – sobota  6 rano. Problemy od początku – tylna klapa od Vitolda nie otwiera się. Cóż, widocznie wczorajsza myjnia przy -15-stu stopniach to nie był dobry pomysł…Po kilkunastu minutach delikatnej, bezinwazyjnej walki, żarty się skończyły. Tata wziął łom i szybko poradził sobie z  problemem.

Pakowanie i jazda.

Co chwila  z przerażeniem i lekkim niedowierzaniem zerkałem na temperaturę wyświetlaną w aucie. Im bliżej Sławna, tym chłodniej. Z -18 które miałem pod domem, zrobiło się -23. Zaczęły przewijać się myśli o powrocie, że to bez sensu i może potrenuje dziś w domu na rolce a przyjadę na same zawody. Całe szczęście po wschodzie słońca temperatura szybko wędrowała do góry, osiągając AŻ -19 stopni o 8:30 w Sławnie 😀 Po przyjeździe założyłem na siebie pięć warstw i wyszedłem na trening.  Tak naprawdę, przy dobrym ubiorze, mróz nie był taki straszny – ponad 1h jazdy po trasie minęła w miarę  bezboleśnie. Tylko rower coś piszczał, tak jakby z zimna. Trasa fajna, odśnieżona, niestety miejscami dość śliska. Mając w pamięci ostatni wyścig w Katowicach, czy zeszłoroczne MP CX, dobrze wiem, że mistrzem jazdy po lodzie/śniegu  to ja nie jestem. Wręcz przeciwnie – jestem w tym bardzo słaby. Sobotni  trening utwierdził mnie w tym przekonaniu.

Reszta  dnia upłynęła  na pomocy w boksie, kibicowaniu  i odpoczynku w hotelu.

W niedzielę nienerwowa pobudka, śniadanie i chwila luzu. Następnie szykowanie i  podjęcie chyba najtrudniejszej decyzji tego dnia- co na siebie założyć?  Pakować kilka warstw pod kombinezon, czy lepiej jechać w jakiejś kurtce czy bluzie? Moje doświadczenie w ściganiu poniżej -10stopni jest raczej marne, więc dość  długo nad tym myślałem. Wybrałem opcje  opcje nr 1.

Dojazd na miejsce zawodów, ostateczne ogarnięcie i można się grzać. Zmrożona rolka ledwo co się kręciła, więc rozgrzewka wyjątkowo intensywna.  30min kręcenia, kilka przyspieszeń i  gotów do ścigania. Przez chwilę przeszła mi jeszcze myśl o odwiedzeniu toalety, jednak szybko wybiłem to sobie z głowy. Ilość warstw którą miałem na sobie uniemożliwiała szybkie załatwienie sprawy.

Ustawianie na linii, sygnał sędziego „minuta do startu” i błyskawiczne ściąganie ciepłych ciuchów. Zdjęcie w ciągu 60-ciu sekund  spodni, bluzy, kurtki,  ciepłego buffa i zmiana rękawiczek – wcale nie takie proste. Trzeba mieć to nieźle opanowane.

fot. mtb-xc.pl

3,2,1 i jazda. Na początek długa prosta, lekko pod górę.  Na ubitym śniegu tylne koło trochę buksuje. Zaczynam słabo. Następnie nawrotka o 180stopni – mega ślisko. Lewa noga wypięta, asekuracyjnie i lecimy dalej. Na węższym odcinku tłok, zamieszanie – więcej biegania  niż kręcenia . Oczywiście czołówka to inna bajka.

Wjeżdżamy na „ślimaka”. Tu zaczyna się  dobry kabaret. Moja jazda bardziej przypomina walkę o utrzymanie równowagi, niż jakieś ściganie. Chyba większość zawodników ma tu problemy. Kątem oka widzę jak jeden się przewraca, drugi już leży a trzeci wpada na drewniany pal. W sumie to całkiem zabawne.

Jedziemy dalej. Prawie każdy zakręt z wypiętą nogą. Krótkie, oblodzone podjazdy wychodzą mi kiepsko. Nie wszystkie jestem w stanie podjechać. Wolę je sprawnie podbiec niż zatrzymać się w połowie takiej śliskiej stromizny. Obstawiam jakieś dalsze miejsca. Nie idzie tak jakbym chciał , ale  w sumie jest fajnie, głośno, sporo kibiców. Jest klimat. Słysząc te wszystkie okrzyki, trąbki, dzwonki, uśmiecham się sam do siebie. Tak mimowolnie. Chyba pierwszy raz coś takiego przeżyłem  podczas wyścigu.

fot. Adam Starzyński

Drugie okrążenie zaczynam w kilkuosobowej grupce. Czuje się całkiem ok, ale na śliskich zakrętach wciąż robię jakieś błędy. Przy takich warunkach umiejętności techniczne są chyba  równie ważne jak przygotowanie fizyczne. Nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć. W pewnym momencie zaliczam wywrotkę. Grupka odjeżdża, ja szybko się zbieram i cisnę dalej. Znów ten doping – świetna sprawa. Naprawdę przyjemnie się jedzie przy takim hałasie. Nawet jak jest się na dalszych pozycjach.

Niestety moja przygoda kończy się na trzeciej rundzie. Nie do końca wiem jak to zrobiłem, ale na jednym ze zjazdów moja przerzutka wylądowała w szprychach.  Innymi słowy – urwałem hak.  Szkoda.

TU wyniki.

Mimo słabej jazdy i mimo defektu, będę dobrze wspominał ten wyścig. Oczywiście nie pod kątem mojego występu czy wyniku, bo to wyszło fatalnie. Zapamiętam to ściganie jako fajne wydarzenie, gdzie pomimo dużego  mrozu przychodzi sporo ludzi, kibicuje i zagrzewa nas zawodników  do walki. Pod tym względem przełaje moją moc i są naprawdę wyjątkowe. Podziękowania dla osób, które były przy trasie i robiły hałas. Gratulacje dla organizatorów za zrobienia fajnej imprezy. Słowa uznania dla Przemka Gierczaka i jego ekipy, za przygotowanie rundy w tak nieprzyjaznych warunkach.

Tym akcentem kończę swój skromny, jakże odmienny od sezonu letniego, sezon przełajowy. Kilka wyścigów wyszło w miarę ok (jak na moje ściganie CX – Koziegłowy, Szczekociny, Gościęcin, Białystok), w  bardziej śliskich warunkach poszło fatalnie (Katowice, Sławno). Teraz nie pozostaje nic innego, jak dalej robić swoją robotę i czekać na rozpoczęcie tego właściwego dla mnie, sezonu XC. Pierwszy start prawdopodobnie w Langenlois pod koniec marca. To już tylko 10 tygodni ! 😀

Tak na koniec –  TU fajny filmik z zawodów od Wirtualnej Polski.

 

fot. okładkowe – Adam Starzyński.

 

 

Dodaj komentarz